BOM DIA! Staż w Lizbonie z przymrużeniem oka

„Praktyka czyni mistrza” to tytuł projektu i naszego stażu w stolicy Portugalii, Lizbonie. Wyjazd realizowany jest w ramach programu FERS i trwa 4 tygodnie. Doskonalimy nasze umiejętności zawodowe w restauracjach, cukierniach i hotelach.

Początki nie były dla nas łatwe – nieznany kraj, obcy język, nowi ludzie. Musieliśmy poznać drogę do miejsca stażu, a wszyscy korzystamy z komunikacji miejskiej. W Lizbonie nie ma miejsca na pomyłkę w metrze – zagapisz się i wyjdziesz na innej stacji. Na szczęście prawie wszyscy szybko opanowali dojazd do i z miejsc stażu. A jak wyglądają nasze miejsca pracy? Wpadki i zabawne sytuacje przytrafiają się wszystkim, ale ogólnie dajemy radę.

W cukierni „L’Eclair” słodkie przysmaki tworzą Zuzia i Paulina. Czasem zdarza im się zatrzasnąć w komorze chłodniczej. Zuzia okazała się łatwym obiektem żartów; podczas krojenia limonki, mentor zaczął krzyczeć, mówiąc, że ucięła mu palec. Na szczęście, był to tylko mały i niewinny żart. Paulina natomiast, gdy zauważyła pomiędzy półkami zepsutą truskawkę, nie potrafiąc tego powiedzieć, oznajmiła: „There is a monster in the fridge”.

Restauracja „Forno Velho”, w której swój staż odbywa Gabrysia, serwuje tradycyjne potrawy kuchni portugalskiej. Gdy po Gabrysię przyszły panie, by odebrać ją po pracy, szef poinformował ją, że w lokalu pojawiły się jej 2 mamy. Współpracownicy bardzo ją polubili, jeden z nich obiecał nawet, że odwiedzi ją w Polsce w przyszłym roku.

Basia miała niezwykłe przeżycia w restauracji „Leao d’Ouro”, która specjalizuje się w owocach morza. Podczas obierania krewetek nagle poczuła uderzenie w plecy, a potem zobaczyła swojego szefa leżącego u jej stóp. Okazało się, że poślizgnął się na śliskiej podłodze. Basia zyskała też przydomek „chicken girl” od kolegi z pracy, ponieważ zawsze wybiera kurczaka na obiad.

W winotece „By the Wine” pracuje Denis, który jest bardzo spokojnym człowiekiem, ale kiedy jego współpracownicy chcieli dodać ketchup do makaronu, zapominając, że Denis jest Włochem, zareagował bardzo szybko i zdecydowanie. Kolejna zabawna sytuacja miała miejsce, gdy poproszono go o ser, a Denis nie zrozumiał polecenia i zamiast tego przeniósł jajka.

W „Palacio Chiado” swój staż odbywają Julia i Kacper. Julka często opowiadała o współpracowniku, który kiedyś pracował w Polsce i teraz zaskakuje ją znajomością polskiego. Kacper próbował nauczyć swojego mentora kilku polskich słówek, jednak niezbyt fortunnie rozpoczął od „konstantynopolitańczykowianeczka” i tym samym ową naukę zakończył.

Hotel „Lumen” zapewnił staż dla Emilki, Julki oraz Michała. Emilka przeżyła chwile grozy gdy zatrzasnęła się w komorze chłodniczej, w której dodatkowo zgasło światło. Z opresji wyciągnął ją jeden z współpracowników (z wiarygodnego źródła wiadomo iż był to Michał). Julii czasem mylą się stacje metra w drodze do pracy, na szczęście po hotelowych piętrach porusza się doskonale. Natomiast Michał oprócz nauki sporządzania nowych potraw oraz doskonalenia swoich umiejętności krojenia warzyw i owoców, wielokrotnie brał udział w pracowniczym karaoke, odkrywając swój talent wokalny.

Stażystki Kornelia i Natalia pracują w restauracji „Burjinelli” specjalizującej się w kuchni międzynarodowej. Dziewczyny na pewno zapamiętają moment, w którym Kornelia nie mogąc znaleźć odpowiednich słówek w języku angielskim na kipiącą wodę w garnku, zawołała „YYY BUL BUL BUL”, co oczywiście wywołało w kuchni salwę śmiechu. Natalii z kolei podczas próby wykonania zdjęcia wyślizgnął się z ręki talerz z daniem, które sama wykonała. Oczywiście wszystko wylądowało na podłodze i zdecydowanie straciło na walorach artystycznych.

Cukiernia „Confeitaria Imperial” ugościła Kamilę oraz Roksanę. Stażystki zgodnie twierdzą, że pracują ze wspaniałymi ludźmi, którzy chętnie pomagają im na każdym kroku, a także wykazują zainteresowanie poznaniem języka polskiego. Stażystkom nie zawsze wszystko wychodzi idealnie. Roksana niedokładnie posmarowała blachę, na której piekła ciastka. Ciastka przywarły na tyle mocno, że przy próbie ściągnięcia z blachy łamały się. Pracownicy, chcąc wybawić Roksanę z opresji, postanowili zabrać wszystkie połamane ciasteczka do domu.

Zostały nam ostatnie dni pracy. Będziemy chcieli jak najwięcej się jeszcze nauczyć. Wszyscy przełamaliśmy bariery językowe i wiemy też, że Google Translator to nasz przyjaciel.

Autor: Michał Szala