Bo chcieć, to móc – czyli  III TŻC na wycieczce do Zakopanego…

Już od pierwszej klasy wiedzieliśmy, że chcemy wybrać się na wspólną dwudniową przygodę, niestety, pandemiczne ograniczenia nie pozwoliły nam zrealizować tego marzenia. Ale, gdy tylko się okazało, że możemy planować wyjazd, postanowiliśmy nie czekać dłużej i za cel podróży wybraliśmy Zakopane. W dokładnym planowaniu naszej wycieczki pomogło nam lokalne biuro podróży ,,Beskidy”.

               Wyruszyliśmy wcześnie pod opieką przewodnika i pilota wycieczki, pana Piotra Tabisza, naszej wychowawczyni, pani Ewy Oberc oraz księdza Radosława Kwolka. Pierwszy krótki przystanek przypadł w malowniczym miejscu, Kluszkowcach, skąd rozpościera się znakomity widok na panoramę  Tatr. To czas, by przyzwyczaić wzrok do takich krajobrazów, gdyż te będą nam towarzyszyć na trasie naszej wycieczki. Pan przewodnik opowiedział nam tutaj o ciekawej konstrukcji – Organach Hasiora – w zamyśle autora miały to być organy (może skrzydła, szpony) rozdzierające chmury na przełęczy Snozka, grające, jak eolska harfa, w czasie większych wiatrów. Po dotarciu do ,,stolicy” Podhala zwiedziliśmy Sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej na Krzeptówkach, wybudowane jako wotum za ocalenie życia papieża Jana Pawła II po zamachu z 13 maja 1981 roku. Następnie ruszyliśmy w kierunku chochołowskich term – na to czekaliśmy najbardziej. Tam mogliśmy się oddać błogim, wodnym szaleństwom – baseny wewnętrzne i zewnętrzne, wody termalne i zjeżdżalnie wodne okazały się być naszym żywiołem. Nie ukrywamy, że po trzech godzinach radośnie zmęczeni ,,padaliśmy‘’ z nóg, lecz czekał nas następny punkt wycieczki, Krupówki. Tutaj mieliśmy czas wolny, by spacerować słynnym deptakiem, posmakować oscypków i kupić pamiątki, ukradkiem spoglądając na ośnieżony Giewont.

Kolejny dzień wycieczki przyniósł nam doznania turystyczne, wyruszyliśmy na szlak ku Polanie Strążyskiej położonej na wysokości 1029 m. n.p.m. Podążając łagodną ścieżką, jeszcze po śniegu, próbowaliśmy nie stracić równowagi, co niekiedy było niełatwe. Trudy spaceru rekompensował widok – ,,śpiący Rycerz”, mimo iż czasami zamglony, górował nad naszymi głowami, a Wodospad Siklawica wprawił nas w zachwyt. To tutaj wykonaliśmy chyba największą ilość zdjęć.

               Czas wracać… w drodze powrotnej zatrzymaliśmy się jeszcze w Niedzicy na zaporze wodnej, skąd doskonale prezentują się historyczne zamki położone tuż nad lustrem wody w zbiorniku wodnym.                Kończąc naszą relację wiemy, że nasz zapał do wspólnych wyjazdów nie stygnie i z pewnością będziemy jeszcze razem podróżować.